Jak to jest z tymi remontami

Zdarzają się opinie, komentarze osób zwiedzających różne zabytki powstające z ruin, że właściciel „coś tam remontuje, ale w sumie nie wiadomo co i jak”. W związku z tym, że podobne stwierdzenia bywają wygłaszane również pod naszym adresem przy okazji Perły Żeliszowa, postanowiłam przelać kilka słów na te wirtualne karty.

Prawdopodobnie nie znajdzie się wielu miłośników turystyki zabytkowej, którzy profesjonalnie, zawodowo, z doświadczeniem zajmują się konserwacją, oceną stanu konstrukcji nośnej, zagrożeń związanych z uszczerbkiem na zdrowiu pacjentów, jakimi są kilkusetletnie budynki. Pierwszym i najważniejszym krokiem jest zapewnienie tego, by zabytek mógł stać bezpiecznie przez kolejne dekady. Kiedy nasza noga ulegnie otwartemu złamaniu, nie naklejamy jedynie plastra na ranę mówiąc „do wesela się zagoi”. Tak samo nie kładziemy, na przykład, nowej dachówki bez sprawdzenia i ewentualnej (choć zazwyczaj koniecznej i niezbędnej) ingerencji w stan konstrukcji.

Niestety, zazwyczaj jest to mało wdzięczny etap remontu, gdyż go zwyczajnie nie widać gołym okiem – wszak konstrukcja nośna dachu kryje się nam pod dachówką, zaś konstrukcja nośna sklepienia ponad sklepieniem. Zdarza się, że ludzie są rozczarowani mówiąc, że przy Perle zrobiliśmy „tylko tyle”. Nie wiele osób zdaje sobie sprawę z faktu, iż niemal całe drewno trzymające sklepienie i dach lewitowało z przyzwyczajenia, że ten budynek był bliski katastrofie budowlanej, że w każdym momencie mógł złożyć się niczym domek z kart.

Perła nie ma zbyt prostej więźby dachowej, podobnie jak i całego swego szkieletu. Im bardziej złożony szkielet ma zabytkowy pacjent, tym dłuższe i droższe jest jego leczenie. I mniej zachwycające w pierwszych etapach. Pamiętajmy o tym, gdy pojedziemy do kolejnego rekonwalescenta powoli opierającego się o kulach. Może on najpierw wymagać długotrwałej terapii wzmacniającej cały układ odpornościowy, czy nawet zdjęcia gipsu z uprzednio złamanej nogi, a nie tylko końcowych zabiegów upiększających. To, co zachwyca w starym budownictwie, to nie tylko ozdobne detale, ale również (a może zwłaszcza) kunszt architektoniczny. Anatomia budynku, który prężnie chwyta za oko swymi niedzisiejszymi kształtami.

Nie piszę tego z pozycji osoby, która ma doświadczenie w budowlance, architekturze czy konserwacji. Piszę to jako laik i osoba, która zachwycona pięknem dawnej sztuki budowania postanowiła dokonać wszelkich starań, by uratować od zniszczenia i zapomnienia choć jeden niesamowity zabytek.

Thinloth Korwin-Szymanowska

Opublikowano w Blog

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *